środa, 23 grudnia 2015

21 dni, które tworzą nawyk - czyli o wadach i zaletach krótkiego biegania

Mówi się, że aby coś weszło w nawyk trzeba to wykonać przynajmniej 21 razy. Oczywiście jest tyle samo teorii mówiących, że ta teoria to bzdura, ale ja w nią wierzę. Kiedy zaczynałem biegać 3,5 roku temu wiedziałem, że za wszelką cenę muszę zmusić się do 21 wyjść na trening, a potem będzie tylko łatwiej. Tak się stało, biegam do dziś.

Jak nie masz gdzie biegać, pobiegnij np. na Sympatyczną 13
Obserwowałem też moich znajomych, którzy zaczynali razem, albo chwilę po mnie, Ci najwytrwalsi zrobili od 17 do 21 treningów. Dziś nie biegają, ale odgrażają, się, że wiosną coś muszą ze sobą zrobić. Trzymam kciuki i koniami wyciągnę na 22 trening.

Piszę o tym dlatego, bo dzisiaj, w najkrótszy dzień w roku zrobiłem swój 22-gi trening pod rząd po bolesnym powrocie z roztrenowania. Kilka dni później opisałem swoje założenia w planie na grudzień. W skrócie:
  • biegam krótko, max 40 minut dziennie
  • biegam CODZIENNIE
  • jeden bieg = jedna płyta
  • Joszczi też tak biega
Dziś mamy 22 grudnia i biegnąc po raz 22-gi, a raczej wlokąc nogi jedna za drugą czułem z jednej strony fizyczne zniechęcenie - chyba źle trafiłem z biorytmem, bo naprawdę nie miałem sił aby pokonać te 5 km. A z drugiej psychiczną czystość i pewność. Biegam, bo tak trzeba, biegam, bo się przyzwyczaiłem. I choć bieg nie przynosił mi szczególnej ekstazy (a wręcz przeciwnie) to byłem tak wyłączony na szepty podświadomości o tym, aby sobie odpuścić, że poczułem fizyczną wolność i pełnie szczęście w tym co robię. Czyli jednak ekstaza przyszła... ale od tyłu :) Dominik - mam nadzieję, że rozumiesz moją interpretację teorii nawyków i ją odpowiednio skomentujesz.

Za chwilę rozpoczynają się Święta, a wraz z nimi podsumowania sezonu, życzenia i plany na kolejny rok. Zacznę tę serię od podsumowania mojego planu na grudzień, który co prawda się jeszcze nie skończył, ale nie widzę możliwości, aby tego planu nie dociągnąć do końca.
  1. Przede wszystkim bieganie max 40 minut jest jak przebicie się przez najgorszą fazę biegu i zejście z trasy wtedy, kiedy wszystkie trybiki zaczynają funkcjonować jak należy. Takie krótkie bieganie nie daje odpowiedniej stymulacji i nie wydziela tyle endorfin aby wrócić do domu i czuć się jak bohater w skórze człowieka. Znacie to uczucie, jak po 30 kilometrowym treningu bierzecie prysznic o 10 rano w sobotę i myślicie o sobie: "to ja! bohater w niedoskonałej skórze człowieka!"? Krótkie bieganie tego nie daje. 
  2. Trzy razy przebiłem się przez tę założoną granicę. Pierwszy raz aby dokończyć słuchanie Forgotten Sons - Marillion. Drugi raz, kiedy w deszczu pobiegłem do Kolbud. Było fantastycznie, choć to tylko 16 km po ścieżce pieszo-rowerowej. Ostatni raz w sobotę, kiedy umawialiśmy się z Michałem na bieganie jak baby. Skończyło się tak, że jemu rozładowała się komórka, ja go szukałem po dzielni, aby na końcu on mnie znalazł samochodem i prawie odwiózł do domu. Zrobiłem ledwie małą dychę, ale ostatnie 2 kilometry były jak medytacja. W słuchawkach Dawid Bowie i Space Oddity, a w głowie prawdziwy lift off
  3. Bieganie 40 minut codziennie nie powoduje żadnego deficytu sił. Nie są potrzebne przerwy regeneracyjne. Wydaje mi się, że to po prostu przełożenie aktywności studenta, który ciągle gdzieś biegnie między tramwajem, uczelnią a klubem - na aktywność absolwenta+15 lat, który jeździ wszędzie samochodem, siedzi przy komputerze. Te 5-6 km to ledwie namiastka potrzeby ruchu, dlatego nie ma mowy o jakimkolwiek wpadaniu w deficyt.
  4. Wagowo constans, wiem już, że im człowiek starszy tym większy wpływ na wagę ma nie trening, a dieta, ale jak mawiał klasyk do tego trzeba mieć dużo samozaparcia :)





2 komentarze:

  1. Koncepcja 21 dni do wykształcenia nawyku jest piękna, niestety wyssana z palca. Badania naukowe nie wychwyciły żadnej stałej liczby - wykształcenie nawyku zajmowało od 18 do 254 dni, średnio 66, czyli powinno ci się zawsze chcieć gdzieś w marcu :)

    Ponadto samo pojęcie nawyku jest czym innym, niż zautomatyzowanym przyzwyczajeniem. Nawykowe działanie polega na wykonywaniu określonej/ych czynności w tych samych warunkach, np. "gdy założę słuchawki, zakładam buty biegowe, włączam muzę i idę biegać". Wówczas nawet jak ci się nic nie chce, wystarczy założyć słuchawki, a buty same cię zniosą na dwór :) Im dłużej biegasz, tym więcej wykształciło się takich zachowań, po których odczuwasz potrzebę lub nawet powinność biegania.

    OdpowiedzUsuń
  2. Powiem Ci, że to wszystko siedzi w głowie i jak ktoś uwierzy w tą magiczną liczbe 21 to tak będzie. Sama ma teraz kontuzje, ale zamierzam wrócić do biegania jak najszybciej! :D
    Wesołych Świąt!

    http://bieganiejestspoko.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Podobne wpisy