sobota, 11 lipca 2015

Parkrun Szczecinek #96


Parkrun. 5-kilometrowy, cotygodniowy, bezpłatny bieg po parku. Mam do tych biegów wyjątkowy sentyment. Naprawdę jest w tej idei całkowita bezinteresowność i pełna bezpretensjonalność. Moją macierzystą lokalizacją jest Gdańsk, ale biegałem wcześniej także w Gdyni oraz za granicą - w Bushy Parku pod Londynem.

Najważniejsze, na co chciałbym zwrócić uwagę, to fakt, że parkrunowicze nie są żadną kliką, nie są zamkniętą grupą wzajemnej adoracji, gdzie nowe osoby oczywiście mogą zapisać się formalnie, ale będą czuć się outsiderami w grupie. Nic z tych rzeczy! Naprawdę tutaj KAŻDY jest mile widziany. Aby pobiec wystarczy zarejestrować się przez stronę www (jeden raz na całe życie i na wszystkie lokalizacje) i wydrukować swój indywidualny kod uczestnika. Ten kod trzeba pokazać podczas skanowania tokenów na mecie. Token, określający miejsce, otrzymuje się na finiszu od wolontariusza.

Od strony technicznej to wszystko. Ale dużo ważniejsza jest strona emocjonalna. Na Parkrunie po prostu fajnie jest być. Nie ma znaczenia czy jesteś pierwszy raz czy setny. Czy jesteś młody czy starszy. Czy biegasz 5 kilometrów w 20 minut, czy potrzebujesz niemal 2 razy tyle aby pokonać ten dystans. Możesz biec z wózkiem z dzieckiem, albo zabrać czworonoga. Zawsze znajdzie się ktoś kto porozmawia z Tobą na starcie i na mecie. Jeżeli jest ktokolwiek nieprzekonany, to dodam jeszcze, że nawet taki introwertyk jak ja, czuje się znakomicie na trasie cosobotnich piątek.

Nikogo nie powinno więc dziwić, że są na świecie ludzie, których w pewnym sensie hobby to zaliczanie jak największej liczby lokalizacji Parkrunów. Jedno jest pewne - mając w dłoni mój pożółkły już i wymięty kod kreskowy - można spontanicznie, bez zapowiedzi zjawić się w sobotę o 9:00 rano w dowolnym miejscu na świecie, gdzie rozgrywany jest ten bieg.

Na Szczecinek łypałem okiem na google maps od kilkunastu tygodni. To tylko 60 km od Chojnic - miasta mojej małżonki. Jedyne co mnie przerażało, to konieczność przejechania przez Człuchów i okolice. Człuchów słynie z fotoradarów ustawionych dokładnie na wysokości znaków ograniczeń i bezwzględnej straży miejskiej, która wyspecjalizowała się w łupieniu podróżnych niczym średniowieczne bandy na leśnych drogach. Od kiedy dostałem mandat za 51 km na ograniczeniu do 50 km postanowiłem NIGDY nic nie kupić w Człuchowie, nigdy tam nie tankować, nie zatrzymywać się w sklepie i kompletnie nie korzystać z okołoczłuchowskiego biznesu. To mój prywatny akt protestu przeciwko temu "sposobowi na podróżnych".

Dzisiaj jednak jakoś przez Człuchów przejechać musiałem... ustawiłem ogranicznik prędkości na 49 km/h i ze sporym zapasem czasu ruszyłem w stronę Szczecinka. Nic nie błysnęło, ani nie zatrzymał mnie patrol, ale tak naprawdę będę pewny za kilka miesięcy. Kto wie, może nie zauważyłem ograniczenia do 30 km/h i fotoradaru w krzakach?


Kiedy minąłem granice województwa zachodniopomorskiego odetchnąłem z ulgą :) Chwilę później dotarłem do Szczecinka, nad jezioro Trzesiecko. Zobaczywszy kilkanaście osób w sportowych butach kręcących się na skraju parku byłem pewny, że jestem w dobrym miejscu. Zaparkowałem, wysiadłem i kurtuazyjnie zapytałem się czy "panowie na parkrun?" :)


Chwilę później trzymałem w rękach ulotkę z reklamą biegów 8-9 sierpnia w Szczecinku. Będzie tam 100 edycja parkruna, a dzień później bieg na 15 km dookoła jeziora (!!) oraz trzy pętle - maraton  (!!!) Szczegóły tej imprezy tutaj: http://rozbiegany.szczecinek.pl/


O godzinie 9:00 ruszyliśmy. Trasa parkruna w Szczecinku to trzy malownicze pętle. Na początku alejką parkową biegniemy w kierunku jeziora Trzesiecko.


Przy jeziorze trasa prowadzi przez kolejne kilkaset metrów. Równolegle ku mojemu zdziwieniu narciarze wodni ćwiczyli salta w powietrzu. Okazuje się, że to najdłuższy w Europie wyciąg do nart wodnych.





Co ciekawe, każdy zakręt tego biegu jest fantastycznie oznakowany stałymi tablicami. Początkowo zastanawiałem się, czy gdzieś nie pomylę trasy. Miałem nadzieję, że zawsze będę miał kogoś w zasięgu wzroku - i miałem, natomiast nawet jakbym biegł całkowicie sam - nie było szans na zgubienie się.

Nawrotkę robimy w ogrodzie przy Zamku Książąt Pomorskich z I połowy XIV wieku. Klomby róż pięknie kwitną. Żywopłoty starannie wypielęgnowane. Zakręcamy i chwilę biegniemy wzdłuż jednej z rzeczek dopływających do jeziora.


Pierwsze okrążenie kończymy chodnikiem na skraju parku i ulicy. Robimy ostry zakręt a następnie dwa kolejne identyczne kółka. Na mecie wszystko tradycyjnie. Token w dłoń, chwila oddechu, skanowanie, kibicowanie kolejnym zawodnikom, luźne pogawędki (m.in. żywiołowa dyskusja między zwolennikiem piwa po biegu ze zwolennikiem coli), uściski dłoni i rozchodzimy się. Każdy pełen energii na resztę soboty.


W 96-tym parkrunie w Szczecinku wzięło udział 30 osób. Ja z czasem 24:26 zająłem 11 miejsce. Porównując z gdańskimi biegami na prawie 200 osób powiem... że nie ma żadnej różnicy. Naprawdę, atmosfera jest dokładnie taka sama :) 


3 komentarze:

  1. bardzo ciekawa akcja biegowa :) 5 km to dobra rozgrzewka ;) ja obiecałem sobie start w pko poznan maraton w pażdzierniku. poczekamy zobaczymy

    OdpowiedzUsuń
  2. Jako rodowity człuchowianin proszę Cię Tomku, żebyś nie szedł na skróty i nie winił wszystkich mieszkańców za to, że mają takich głupich włodarzy któzy nie czują, że w ten sposób nie reperują swojego budżetu tylko odstraszają potencjalnych turytstów. Wystarczy, żę będzie się o tym mówić głośno. W końcu ktoś z inteligencją wyższą od ślimaka zrozumie, że nie tędy droga.
    Do zobaczenia na gdańskum Parkrun'ie. Hawk!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę celowo wbiłem tej kij w mrowisko z tym Człuchowem. I absolutnie nie winię za to mieszkańców, tylko po prostu opisałem efekt jaki "radarowa popularność" Człuchowowi przynosi. Ktoś może powiedzieć, że nie wolno jeździć jak wariat, ale mandaty które dostałem były za minimalne przekroczenia z radarów ustawionych dokładnie na granicy znaków. Ostatni z nich dostałem widząc radar i kontrolując prędkość na liczniku. Pomyliłem się o 1 km/h. Myślałem, że to żart, ale nie. Wizyta na basenie kosztowała mnie 100 pln. To była moja ostatnia wizyta na basenie w Człuchowie, mimo, że odwiedzając Chojnice mam do Człuchowa ~10 km a basen w Człuchowie jest (był) tańszy.

      Usuń

Podobne wpisy