czwartek, 9 lipca 2015

Epitafium dla Clio

Jeżeli ktoś zapytałby się, jaka jest najbardziej dołująca płyta na świecie bez chwili zastanowienia powiedziałbym Closer - Joy Divison. Dziś musiałem jej posłuchać dwa razy. Z perwersyjną przyjemnością skrywającą ból w sercu po rozstaniu się z moim pierwszym samochodem...


Wpis nie jest biegowy. Nie jest też muzyczny. Jest jedyny w swoim rodzaju na tym blogu. Ale to chyba dobre miejsce aby pozostawić ślad, pamiątkę, wyryć epitafium na nagrobku. Ja jestem jak baba. Przyzwyczajam się do rzeczy. Jestem kolekcjonerem. Każde rozstanie strasznie przeżywam. Nawet jeżeli chodzi o samochód, który od roku nic nie robił tylko stał pod oknem i konsumował OC.

Zaczęło się od tego, że w 2001 roku, po obronie dyplomu, jak większość absolwentów politechniki pracę miałem już od dawna i zamarzyłem aby stać się pełnoprawnym mężczyzną - oddać rodzicom pożyczonego fiata 126p i kupić coś własnego. A dokładnie Seata Ibizę. Nówkę z salonu. Taki był plan.

Kiedy rano dzień po obronie otrząsnąłem się z gigantycznego kaca, poczłapałem do salonu Seata, taki młody, z przekrwionymi oczami, śmierdzący alkoholem. Nawet nie chciałem negocjować. Po prostu chciałem kupić Ibizę i tyle. Kręciłem się po salonie z 30 minut. Przymierzałem się do foteli, chrząkałem... nic to nie dało. NIKT ze sprzedawców nie zwrócił na mnie uwagi. Chyba bardziej wyglądałem na zbieracza folderów niż wiarygodnego klienta. Było mi przykro, bo byłem najłatwiejszym klientem ever, ale trafiłem na najgorszych sprzedawców ... ever. Wtedy postanowiłem NIGDY w życiu nie kupić Seata! :) Cóż było robić. Pojechałem do salonu Renault i kupiłem nowe Clio.

To było 14 lata temu. Na początku było to Clio kawalerskie, potem Clio narzeczeńskie, potem Clio małżeńskie. Tym samochodem wiozłem moją pierworodną córkę ze szpitala. Tym samym przywiozłem też drugą córkę. Wtedy stał się samochodem nr 2 w rodzinie. Potem samochodem nr 3, a ostatecznie parkingowym magazynkiem na sanki. Kiedy nadeszła konieczność zapłacenia kolejnego OC za "parkingowy magazynek" moja małżonka o gruboskórnym sercu rozkazała mi go wysprzątać i sprzedać. W poniedziałek byłoby 14 lat... Powspominajmy moją Cliówkę:

Kemping nad Balatonem
Odpoczynek w Słowackim Raju
Podróż na Petera Hammilla w Berlinie

Widzieliśmy Dubrownik, a potem pogoniły nas krowy w Czarnogórze

Kiedy ukradli mi kołpaki - koledzy z pracy zrobili mi tekturowe aby nie było mi smutno 
Przebierałem się za Milowicza
Przywiozłem nim narzeczoną do kościoła...
... i samodzielnie odwiozłem żonę z kościoła na wesele
Przywiozłem nim ze szpitala moje obie córki

Szerokiej drogi Clio! Będę o Tobie opowiadał wnukom!

1 komentarz:

  1. Kolejny wpis który przeczytałem z przyjemnością. Ja swojego Getza kupiłem miesiąc przed obroną :)
    I chociaż Cię nie znam osobiście ( chociaż raz Cie spotkałem na bieganiu wow!:) to mogę po tak świetnej historii zwrócić się do Ciebie tylko w jeden sposób - Tomku świetna robota :)
    Muszę sprawdzić na fotkach sprzed kilkunastu lat czy też miałem takie stylizacje :)
    Pozdrawiam

    Mirek

    OdpowiedzUsuń

Podobne wpisy