piątek, 19 czerwca 2015

140 km - Heaven & Hell


Kto nie lubi wątróbki? Podobno ludzie dzielą się na takich co lubią i takich co nienawidzą. Mnie tuż przed północą poprzedzającą start do mojego najdłuższego biegu w życiu taka ochota naszła. Tłumaczę sobie, że jest dobra na krew :) A dobra krew się przyda podczas ~24 godzin biegu jaki mnie czeka. 6 godzin temu na obiad zjadłem makaron. W kontekście jedzenia chyba jestem gotowy, ale czy to wystarczy? :)

Jutro razem z chłopakami biegniemy nasz tradycyjny świętojański bieg. Rok temu wybraliśmy się z Gdańska na Hel po drodze zaliczając oficjalne 10 km w Gdyni. Popełniliśmy wtedy chyba wszystkie możliwe błędy jakie mogą popełnić początkujący ultrasi począwszy od wypoczynku przed biegiem (Maraton Mazury) aż po fakt, że przy deszczowo/burzowej pogodzie nie wzięliśmy... kurtek przeciwdeszczowych. W efekcie zakończyliśmy naszą przygodę po równo 100 km w Jastarni.

W tym roku podwyższamy poprzeczkę. Biegniemy 140 kilometrów z miejscowości Niebo (nieopodal Wieżycy - najwyższego wzniesienia w Polsce północnej) na sam kraniec półwyspu - Hel.

Mimo, że jestem o rok mądrzejszy, wciąż nie wiem jak się ubrać i stroję się cały wieczór jak baba przed lustrem... krótki rękaw, długi i przeciwdeszczówka starczą? Czy może jeszcze zabrać bluzę? itd... itd...

Startujemy około 8:30 a nasza trasa dokładnie wygląda tak. Chcę to przeżyć.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobne wpisy