niedziela, 24 maja 2015

Bursztynowa Góra vol 3



Jeżeli pamięć mnie nie myli to był nasz pierwszy wspólny bieg od czasu Niepokornego Mnicha. Radość na mostku nad obwodnicą, gdzie spotkaliśmy czekającego na nas Michała widać na powyższych zdjęciach. Ten mostek nad obwodnicą przy ścieżce do Otomina powoli robi się dla nas tak samo kultowym miejscem jak Błyskawica - pod którą obowiązkowo trzeba strzelić fotkę w trakcie biegu Tricity Ultra. To dzięki zdjęciom z mostka widać, że Dominikowi lepiej w tygodniowym zaroście, dlatego poprosiliśmy go aby golenie przeniósł z soboty na niedzielny wieczór. Dzięki! :)

Wyprawa na Bursztynową Górę, która tak naprawdę jest Bursztynowym Dołem (opisałem to przy okazji mojej pierwszej wyprawy) to świetny pomysł na 25 km, w dużej części po lasach, jeziorach i pagórkach.


Szkoda, że nie mogę napisać o czym rozmawialiśmy :) W każdym razie tempo było idealne dla wszystkich:
  • Michał jest po dwóch dniach imprezowania, dodatkowo wczoraj zrobił 30-tkę i do pierwszej w nocy oglądał eurowizję. Nie skłaniał się wiec do pokazywania nam umięśnionych oddalających się łydek
  • Jarek kończy kurację antybiotykową, nie biegał od dawna, a dodatkowo wczoraj zrobił 15 km. Dla utrudnienia biegł dziś w czerwonych majtkach na czapce i nie chciał powiedzieć skąd je ma. 
  • Dominik jest robotem-filozofem. Zawsze jest zadowolony. 
  • A ja jestem na prostej wznoszącej (trening) i prostej opadającej (waga), ale także do pierwszej w nocy oglądałem eurowizję.
Złożenie powyższych parametrów sprawiło, że biegliśmy razem, nikt nikomu nie uciekał i nikt nie wlókł się w ogonie.


Wiem, że może to wyglądać lekko dziwnie: czterech gości umawia się w niedziele o 7:00 rano, biega po lasach i strzela sobie śmieszne fotki z ręki. Ale tak naprawdę czym my się różnimy od takiej samej czwórki kolesi siedzących cały wieczór i pół nocy w knajpie z piwem, palących fajki i gapiących się na laski? Praktycznie niczym poza innym kierunkiem aktywności. Nie jesteśmy niczym lepsi ani niczym gorsi. Choć jest jeden zdecydowany plus: łatwiej wyrwać się z chaty :D


2 komentarze:

  1. run around the blok24 maja 2015 21:14

    Macie zdrowie, zeby wstawac o 7 rano w niedziele. ;-) Ja sie zastanawialem dlaczego wstalem ok 9. ;-)
    Moim zdaniem Eurowizja to kolko wzajemnej adoracji. Nic ciekawego od wielu lat sie nie pojawilo. Niestety. Ostatnim takim przeblyskiem byla Kowalska. Jednak nikt jej i kompozycji Amiriana nie docenil. Potem to juz rownia pochyla. Przemknal jeszcze Lordi, ale poza tym nic wartego zainteresowania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiadomo, że Eurowizja to żenua, ale emocje podczas głosowani są fajne i przypominają mi młodość :)

      Usuń

Podobne wpisy