sobota, 3 stycznia 2015

Podsumowanie roku 2014 - część 3: Bieganie po lasach i polach czyli 12 miesięcy z maratonami(+)


W poprzednich dwóch częściach podsumowania roku pisałem o konfrontacji planów z ich realizacją oraz o najfajniejszych imprezach biegowych. Wpis zakończyłem słowami, że większą przyjemność niż gromadzenie blaszek na tasiemce, sprawia mi bieganie z podobnymi jak ja zapaleńcami po lasach i polach.

Chciałbym to spontaniczne bieganie połączyć z jeszcze jednym wątkiem - biegania przynajmniej raz na miesiąc jednego maratonu lub ultra. To jest temat skradziony od Dominika, bo to właśnie on zaplanował w swojej głowie, że poza cotygodniową kąpielą w morzu przez cały rok - raz na miesiąc trzeba przebiec dłuższy dystatns (42+) Chcąc-nie-chcąc zostałem w ten rytm wciągnięty.



1. Ultra w Trzech Króli

6 stycznia 2014 roku, w Trzech Króli wybiegliśmy z Michałem i Dominikiem w nieznane. Trzech żółtodziobów postanowiło sprawdzić jakie to uczucie biec dalej poza 42 kilometrem. Pogoda była piękna, świeciło słońce, biegliśmy dookoła Trójmiasta po skróconej 66-kilometrowej trasie. "Cześć ultrasie!" przywitał mnie Dominik następnego dnia. "Cześć ultrasie!" odpowiedziałem. Są rzeczy, które robi się w życiu pierwszy raz. A pierwszy raz, zawsze pamięta się do końca życia.

2. Maraton Sobieszewo

2 marca 2014 wybraliśmy się ze Staszkiem i Dominikiem na przebieżkę na Wyspę Sobieszewską i z powrotem. Nazwałem ten bieg górnolotnie Maratonem Sobieszewo i mam z tego powodu sporo wejść z google na to hasło. Przepraszam wszystkich, którzy spodziewają się czegoś więcej niż biegu trzech kolesi, ale samo się tak spozycjonowało. Bieg był typowo "polski" - biegliśmy przez przemysłowe dzielnice, było zimno, błotniście, mżyło, wiało, a na dodatek Dominik był chory. Szlif charakteru. Polski relaks ultrasa :)


3. Tricity Ultra - I edycja

26 kwietnia to kolejny etap szlifowania naszego bałtyckiego bursztynu - czyli biegu dookoła Trójmiasta. 80 kilometrów, pełna trasa. 4-osobowa ekipa: Michał, Dominik, Jarek i ja. Lasy, góry, pola, Błyskawica, klify, promenada, Sopot, PGE Arena, stocznia, Neptun, Złota Brama. I Sting. Sting brzmiał w głośnikach zamiast odliczania do startu.


4. Bieg z ekipą Trójmiejskich Ultrasów

18 maja na zaproszenie Zwola wybraliśmy się pociągiem do Gdyni, aby zbiec szlakami TPK do dworca PKS w Gdańsku pokonując 46 km. Bałem się tego biegu od momentu kiedy zobaczyłem moich kolegów, towarzyszy drogi, po raz pierwszy w wagonie skm-ki. Profesjonalne buty, plecaki, skarpety kompresyjne. Dziwnie się poczułem wiedząc, że dzień wcześniej zszywałem swoje leginsy z Lidla różową nitką. Lody prysły jak na udanej randce po pokonaniu pierwszego wzniesienia na naszej trasie. Bieganie ultra w większym gronie jest tworzeniem konstelacji introwertyków, która nie miałaby szansy zaistnieć w żadnych innych okolicznościach. Strasznie mnie to fascynuje. Każdy z nas ma inny świat. Każdy z nas ma inne motywacje. A jednak spotykamy się po to, aby wylać wspólnie kilka litrów potu na tej jednej, często jedynej płaszczyźnie, która nas łączy. Czasem te litry trzeba potem wspólnie uzupełnić :)

5. Maraton Mazury

14 czerwca wybrałem się z rodziną na długi weekend na Mazury. W planie wycieczki był zarówno spływ Krutynią jak i Maraton Mazury. Zdecydowałem się go biec głownie dlatego, bo rok wcześniej biegłem dookoła Wigier. Mazury i Suwalszczyzna to graniczące ze sobą tereny, na których na pewno nie brakuje lasów i jezior. W tym roku chciałem pobiec ten drugi maraton, w Gałkowie. Cieszę się z tego doświadczenia, bo pokazało mi, że to nie nazwiska (Kraśko, Ferenstein) robią imprezy i nie sponsorzy (Samsung) ale ludzie i ich emocje i pasja. Pisząc "ludzie i pasja" myślę o tych ludziach. Z nimi biegłem Wigry i rok później Łemkowynę. Jeżeli ktokolwiek zastanawia się w 2015 roku który ze "wschodnich" maratonów wybrać, odpowiedź jest jedna - Wigry. Moje wspomnienie z Maratonu Mazury zawiera się w dwóch stwierdzeniach. Po pierwsze był to maraton ą ę. A po drugie zapamiętałem wielką ścianę na 30 kilometrze. Książkową ścianę. Z wyniku 3:40 zrobiło się 4:05 na przestrzeni 10 km.

6. Road to Hell

20 czerwca, tydzień po Maratonie Mazury wyruszyłem razem z Jarkiem, Michałem i Dominikiem w najbardziej niewiarygodną podróż. To była moja najtrudniejsza wyprawa roku 2014. Kilka dni przed tym biegiem Zwolo tłumaczył mi na messengerze, że to niepoważne biec ultra tydzień po maratonie. Wiem, ale nie miałem wyboru. Lekkomyślnie zaplanowałem czerwiec, ale no risk no fun. W trasę wyruszyliśmy o 20-stej. Wcześniej dzień spędziłem przez dwie godziny w basenie z dzieciakami, a resztę w samochodzie wracając z Mazur. Normalnie wciągnąłbym piwko i poszedł spać, ale tego dnia - tej nocy - nocy świętojańskiej - wyruszyłem w 100 kilometrowy bieg. Ten bieg to była moja druga inicjacja. Ta pierwsza, styczniowa poszła ok. Wtedy nikt nie rzucał mi kłód pod nogi. Tym razem walczyliśmy ze zmęczeniem od samego początku, z nocą, z deszczem, z monotonią, z deszczem raz jeszcze, z nieosiągalnym mitycznym Puckiem, i znów z deszczem, i z gradem, z ulewą, ze snem, z mięśniami i ścięgnami, które postanowiły przestać współpracować. Chcę to przeżyć jeszcze raz. Chcę walczyć z Wami chłopaki i pochłaniać ten bolesny półwysep raz jeszcze.

7. Dookoła jeziora Wdzydze

What goes up must come down. To słowa z piosenki The Alan Parsons Project. 50 kilometrów dookoła Wdzydz dokładnie się w nie wpisują. Po ekstazie stówy na Hel miesiąc później (20 lipca) przyszedł totalny zjazd. To był najgorszy bieg mojego życia. Nie chciało mi się od pierwszego do pięćdziesiątego kilometra. Zaliczyłem go. Wypiłem Remusa. Po południu wypiłem jeszcze ekwiwalent 10 Remusów i zapomniałem, że biegłem. Nie przypominajcie mi :)

8. Gdańsk-Sopot-Gdynia-Sopot-Gdańsk

Instynkt samozachowawczy, oraz trochę głos rozsądku w ustach Michała kazał mi podejść do mojego pierwszego górskiego ultra w sposób poważny. Umówiliśmy się 5 października, 3 tygodnie przed biegiem sezonu na ostatnie długie wybieganie. 44 km po Trójmiejskich promenadach. Po tym biegu utwierdziłem się, że damy radę w Beskidzie Niskim.

9. Łemkowyna Ultra Trail 70

Każdy z nas miał swoje obawy. Ja chyba bałem się najbardziej. Biec sobie po TPK ze znajomymi i zejść z trasy to nie problem, zawsze można wymyślić jakąś historię. Ale nie dobiec biegu sezonu? Nie byłoby na to wytłumaczenia. Poza tym góry... do tej pory znałem je jedynie z harcerskich wyjazdów w latach 80-tych. To miało być moje kolejne z nimi spotkanie po dłuuuugiej przerwie. To była moja trzecia inicjacja w tym roku. Wszystko o niej już wcześniej napisałem. Przeżyłem i prywatnie wygrałem.

10. Tricity Ultra edycja II

Druga edycja Tricity Ultra była wypadkową biegu nr 3 i nr 4 z kwietnia i maja. Biegliśmy dookoła Trójmiasta, ale w większej grupie. Ostatnio na portalu Radia Gdańsk napisano: Być może pierwszym krokiem do pomorskiego ultramaratonu był Tricity Ultra czyli Bieg dookoła Trójmiasta na dystansie 80 km. Ja w to wierzę i zrobię wszystko, aby tak właśnie się stało.

11. Maraton z Rysiem w Wituni

W Wituni obok Więcborka mieszka niesamowity człowiek - Ryszard Kałaczyński. Od pół roku codziennie (z zamiarem biegania przez 366 dni) biega maraton. Można pobiec razem z nim każdego dnia. Pierwszy raz pobiegłem ostatniego dnia listopada. Długo zastanawiałem się czy opisać tę imprezę w ramach TOP 3 imprez oficjalnych roku 2014 czy raczej zaliczyć ją do biegania po lasach i polach. Z jednej strony spełnia wszelkie wymagania aby zaliczyć się do tej pierwszej kategorii (atest PZLA), ale z drugiej to przecież kompletnie co innego niż gdyńska-mielonka-turystyczna. Ten bieg to czyste, generyczne emocje. To Urodzeni Biegacze.

12. Półmaraton z Rysiem w Wituni

Rok miałem zakończyć jeszcze jednym maratonem w Wituni. 26 grudnia, w drugi dzień Świąt przyjechałem z ograniczonym czasem. Może to i dobrze, bo gdybym po dwóch dniach objadania się zrobił cały maraton, to łatwo bym następnego dnia nie wstał. Z drugiej strony zabrakło mi 21 km aby móc powiedzieć, że w ciągu roku zrobiłem 12 maratonów(+). W bieganiu jednak nie chodzi o rekordy, ale o drogę, którą przebywamy i która nas uczy jak i gdzie biec dalej.

Za kilka dni znów mamy Trzech Króli. I znów będziemy biegali. Nie chcę uprzedzać faktów, ale szykuje się rekordowa Trójmiejska ekipa w Wituni :)
cej: http://radiogdansk.pl/index.php/pomorze-biega/item/19693-alfabet-pomorskiego-biegania-2014.html
Być może pierwszym krokiem do pomorskiego ulrtamaratonu był Tricity Ultra czyli Bieg dookoła Trójmiasta na dystansie 80 km.

Czytaj więcej: http://radiogdansk.pl/index.php/pomorze-biega/item/19693-alfabet-pomorskiego-biegania-2014.ht

8 komentarzy:

  1. Ehh, jak to wszystko ładnie brzmi. Ja mam lat 45, 3,5 roku temu po 25-ciu latach palenia rzuciłem ten nałóg. Od 1,5 roku próbuję biegać (celowo piszę o próbach), doszedłem już do tego że jest to mój nowy nałóg, jednak po próbie "zrobienia" mojego pierwszego maratonu w Wituni (przebiegłem 5 okrążeń ok. 35 km) nabawiłem się paskudnej kontuzji: syndrom pasma biodrowo-piszczelowego :( Do tej pory z tym walczę (głównie nie biegając :( ). Po co to wszystko napisałem? Otóż czytając Twoje wpisy o bieganiu, mając własne doświadczenia, nasuwają mi się pytania: Czy Ty przygotowujesz się do biegów, prowadzisz jakieś inne treningi ?

    P.S.
    Kiedy wybieracie się do Wituni?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej Wojtek. Ja uważam, że mam po prostu wielkie szczęście, że biegam bez większej kontuzji, takiej uniemożliwiającej bieganie. Pasmo biodrowo-piszczelowe jest dobrze znane u nas w ekipie - pewnie Staszek jutro coś odpisze na ten temat. Czy ja przygotowuję się do biegania? Gdybym to robił - pisałbym o tym. Przede wszystkim biegam, ale z tego co widać, to mozolnie i powoli. Ja nie złamałem ciągle 4h w maratonie, choć czuję, że stać mnie na 3h 40 min, ale nie palę się do biegania po asfalcie w takim tempie. Wybieram spokojniejsze mniej intensywne tempa i ścieżki. W 2014 roku przebiegłem 2500 km. Ale średnie tempo było w okolicach 6min 30 sek na km.

      Witunia? Tak jak napisałem w ostatnim akapicie - będziemy tam CAŁĄ ekipą w TEN wtorek - w Trzech Króli.

      Usuń
    2. Witaj Wojtku w klubie biegaczy z ITBS. Jako, że jestem mega pronatorem, pasmo biodro-piszczelowe to była moja specjalność:) co mogę polecić, aby nie bolało i wracało? Cóż, każdy jest inny, ale z moich obserwacji wynika, że podstawowym powodem bólowym ITBS jest zbyt długi krok biegowy wraz z bieganiem na piętę. Zmian stylu biegu na śródstopie wraz z zwiększeniem kadencji, spowodował u mnie brak nawrotów ITBS(ostatni raz złapało mnie w Gdyni, na 10km, gdzie głupi wróciłem na 10km do starego stylu biegu...). Dodatkowo wg mnie buty ze wsparciem dla pronatorów robią większą szkody niż dobrego(do tej pory mam problemy z stawem dużego palca po butach ze wsparciem), podobnie wkładki ortopedyczne. Tak więc wg mnie tylko buty neutralne, najlepiej z dropem nie większym niż 12mm i najlepiej schodzić powoli z dropem do dołu. Ja biegam obecnie w Asicsach Lyte 33, które dodatkowo nie trzymają pięty i dla mnie są po prostu idealne - niestety łydki dostają niesamowicie po dupie i wiem, że chyba będę musiał poszukać czegoś mocniejszego na ultra147 w czerwcu, bo nie jestem jeszcze gotowy na 100+km w butach praktycznie minimalnych.
      Gdybyś chciał szybko wyleczyć ITBS, to polecam fizjterapeutę Jarosława Kowalczyka z http://fizjomanual.com, tel 517 172 395. gość jest niesamowity i postawił mnie na nogi, gdy wszyscy ortopedzi twierdzili, że będzie bolało do końca życia. Właśnie ortopedzi - z mojego doświadczenia ortopeda jest potrzebny jedynie o diagnozy, którą robi przez RTG, TK, rezonans, USG, że nic nie jest złamane. Dalej nie należy ich słuchać, tylko udać się do dobrego fizjoterapeuty. To moje osobiste zdanie po przebojach, które miałem, póki co się sprawdziło... Jakbyś był w Witunii 6 stycznia, to możemy pogadać, bo ogólnie o ITBS to książkę mogę już praktycznie napisać:)

      Usuń
    3. Dzięki chłopaki za szybką odpowiedź i cenne informacje. Moje stopy to lekka supinacja, a buty to Asics Patriot 5. Przed świętami z Decathlonu zakupiłem też Tomka ulubione Kalenji Ekiden 50 :) Dzisiaj po długiej przerwie pobiegłem, bardzo lajtowo, ale w okolicy 6-tego km, niestety ostry ból w lewym kolanie powrócił. Wyczytałem gdzieś, że jedną z metod walki z ITBS jest rolowanie ... Tu dowiedziałem się o blackroll: http://treningbiegacza.pl/rolka-rolce-nierowna-czyli-krotka-recenzja-salamandry-blackroll Macie w tej materii jakieś doświadczenie?

      6 stycznia być może uda mi się przyjechać :)

      Usuń
    4. Tak, roluje nogi. To bardzo pomaga. Mam super hiper rollera zrobionego z rury PCV 110mm i ociepliny do niej. Mocowanie ociepliny na silvertape. Z obecngo doświadczenia lepsza jest rura pomarańczowa(jest przewidziana do mocowania pod ziemią), bo jest twardsza i się tak nie ugina. Moje krótkie info o ITBS i rollerze tutaj: http://divingrunner.pl/?p=650 . To dość stary wpis, więc jest tam jeszcze info o butach dla pronatorów - obecnie nie polecam.

      Usuń
    5. zapomniałem - obecny mój roller jest mocowany na silvertape, mocowanie na klej się nie sprawdziło. Po przymocowaniu tak jak na drugim filmie u mnie na blogu następnie cały roller obklejam silvertapem w okół. Koszt zrobienia rollera przy dobrych układach w sklepie art. sanitarnymi wychodzi poniżej 20zł(łącznie z silvertapem).

      Usuń
    6. Wojtek miałem ITBS w obu nogach: pierwszy raz jak pocisnąłem dychę w Gdyni, rok później na drugiej nodze po combo Orlen Maraton + Tricity Ultra. W obu przypadkach przeszło samo po ok. półtorej miesiąca. Kontuzja uaktywniała się właśnie po 5km, czasem od razu. W tym czasie biegałem krótsze dystanse, lżej, ćwiczyłem bieganie w miejscu i przysiady (co ciekawe przy tych ćwiczeniach nie czułem bólu w kolanie).

      PS Biegam w Ekidenach 50.

      Usuń
    7. U mnie niestety realizuje się ten zły scenariusz. Kontuzja męczy mnie od początku listopada. Robiłem przerwy 2, 3 tygodnie. Po czym wracałem do biegania delikatnie, krótsze odcinki, wolniej i po kilku dniach trach ... Znowu ból. Raz spróbowałem go zignorować, wytrzymałem 2 km, a potem trzy dni kulałem nawet podczas chodzenia. Dzisiaj pobiegłem po kolejnych 3 tygodniach przerwy i tak jak wyżej pisałem, ok 6 km ból. Teraz postanowiłem zrobić miesiąc przerwy, a w jej trakcie, codziennie rolowanie oraz ćwiczenia wzmacniające stabilizatory - fajne są te z linku Staszka. Może to pomoże, popracuję też po przerwie nad zmianą sposobu biegania.

      Usuń

Podobne wpisy