niedziela, 30 listopada 2014

366 maratonów w 366 dni


W komentarzu pod moim ostatnim wpisem Wojtek wspomniał, że skoro odwołuję się do Anette Fredskov, która w Danii biegała 365 maratonów w 366 dni, warto abym zwrócił uwagę na Pana Ryszarda Kałaczyńskiego - rolnika z Wituni, który jest w trakcie podobnego wyczynu + 1 więcej, czyli biegnie 366 maratonów w 366 dni,

Biegacze mają tak, że im nie trzeba powtarzać dwa razy.

Analiza była szybka i celna:
  • Pan Rysiu biega codziennie
  • Witunia jest 45 kilometrów od Chojnic, czyli miasta gdzie znalazłem żonę i gdzie mieszkają moi Teściowie
  • 45 km to niedaleko
  • w najbliższy weekend jedziemy do Chojnic
Jak połączyć te fakty? ... hmmm :)

środa, 26 listopada 2014

Wady i zalety faceta biegacza


Wad nie ma, ale to każdy wie, więc nie muszę tego udowadniać. Za to pierwsza z zalet jest taka, że faceci biegacze nie owijają w bawełnę, są szczerzy, łatwo się dogadują i niczego nie komplikują. Przykładem może być dzisiejsze spontaniczne wyjście na 10 kilometrową pętelkę po lesie z czołówkami z Michałem.

poniedziałek, 24 listopada 2014

Wyciskanie dwa dni po ultra


Co może być lepsze niż zimne piwko wieczorem? Ja nie wiem. Ale dostałem wczoraj od żony zakaz picia w tygodniu. W sumie... lato się już skończyło, więc argument, że jest gorąco odpada. Sezon w pewnym sensie też się skończył sobotnim ultra dookoła Trójmiasta. Moja walka z kilogramami od kilku miesięcy jest bardzo wyrównana, nikt nie wygrywa, nikt nie przegrywa, a jest to jeszcze baaardzo odległa waga od satysfakcjonującej. Przez moją głowę przetacza się chmura porad i sugestii: przejdź na 100% wege! dieta białkowa! odstaw gluten! nie jedz cukru! A ja sam dobrze wiem, że wszystko byłoby OK z wagą, gdyby nie codzienne okazje... I w tym refleksyjnym nastroju napisał do mnie Dominik:

niedziela, 23 listopada 2014

Tricity Ultra czyli 80 km dookoła Trójmiasta - edycja II

META! - 80 km za nami.
Tricity Ultra to bieg dookoła Trójmiasta: Gdańska, Sopotu i Gdyni. Bieg, który pokazuje, że mamy na północy niepowtarzalne tereny. Z jednej strony ponad 100-metrowe wzgórza w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym. Biegnąc po nich można bez problemu zrobić przewyższenia kwalifikujące bieg jako stricte górski. Kolejny element to klify - żaden bieg górski w Polsce nie może pochwalić się krajobrazem z morzem aż po horyzont. Miejsca historyczne: Gdańskie Stare Miasto z Neptunem i ulicą Długą, Stocznię Gdańską - kolebkę Solidarności, ORP Błyskawicę - w Gdyni. Trójmiasto to także Sopot - kurort tętniący życiem o każdej porze dnia i nocy z najsłynniejszym w Polsce molo. 

Pomysł aby obiec całe Trójmiasto, 80 kilometrów od świtu do zmierzchu pojawił się mniej więcej rok temu. W kwietniu tego roku Dominik, Jarek, Michał i ja pobiegliśmy tą trasą po raz pierwszy. Tamten bieg opisałem tutaj.

Bieg większą grupą był naturalną konsekwencją tamtego wydarzenia. Zaprosiliśmy na niego wszystkich znanych nam "ultrasów" z Trójmiasta i okolic aby w większym gronie, w formule koleżeńskiej (rodzinnej jak kto woli :)) zmierzyć się z trasą jeszcze raz. 

Naturalną konsekwencją wczorajszego biegu, będzie III edycja wiosenna. W najbliższych dniach podamy datę, którą postaramy się  sensownie wpisać w ogólnopolski kalendarz biegów ultra. Śledźcie stronę www.tricityultra.pl 

Ale wróćmy do tego co wydarzyło się 22 listopada 2014 roku.

środa, 19 listopada 2014

Biegałem w Belgii - wracam do Belgii


Zabieranie ze sobą butów do biegania na dłuższe niż jednodniowe wyjazdy stało się dla mnie dokładnie tak samo ważne jak wzięcie portfela czy telefonu. Każdy tak ma, prawda?

Nie inaczej było tym razem, kiedy wywiało mnie służbowo na kilka dni do Brukseli. Plan wyjazdu był tak napięty, że kompletnie nie było opcji aby wybrać się do jednego z polecanych i podobno pięknych podbrukselskich parków. Pozostało mi krótkie poranne bieganie po centrum, choć i do tego musiałem się trochę zmusić. Bo naprawdę ciężko jest wstać aby po ciemku biegać, kiedy poprzedni wieczór kończyło się przy belgiskim piwku. Trening jednak uczynił ze mnie mistrza! ;)

sobota, 15 listopada 2014

Pink Floyd - The Endless River


20 lat temu, kiedy byłem jeszcze licealistą Pink Floyd wydało swoją ostatnią studyjną płytę: The Division Bell. Nie kupiłem sobie jej wtedy na CD. Brak kasy, inne wybory, etc. Ale obiecałem sobie wtedy jedno - kupię na CD każdą kolejną płytę Pink Floyd w ciągu tygodnia od premiery... Nie spodziewałem się jedynie tego, że przyjdzie mi czekać 20 lat i będę miał tę szansę zrobić to tylko jeden jedyny raz. Pierwszy i ostatni.

środa, 12 listopada 2014

Czesiek to ładne imię - czyli relacja z Biegu Niepodległości w Gdyni 2014

ręka się szykuje na #5mocy
Przypomnijmy teorię. Teoria mówi, że 85% biegaczy na biegach masowych to cześki, które przeszkadzają czołowym biegaczom. Teoria ta powoli staję się legendą, bowiem została usunięta z miejsca jej powstania. Mimo, że internet nie zapomina niczego, ja nie czuję się upoważniony do zamieszczania screenów z usuniętych postów... Pozostańmy przy tym imiennym "zaproszeniu" na bieg bezpośrednio od organizatora, które miałem zaszczyt dostać dzień wcześniej:


wtorek, 11 listopada 2014

Wczoraj przyjaciele - dziś rywale

Już za kilka godzin, w cieniu rywalizacji prawdziwych biegaczy będzie toczyć się bitwa o najszybszego z "cześków*" [* "czesiek" - wg usuniętego już komentarza z profilu FB Piotra Sucheni, w którym rozwinęła się bardzo długa dyskusja rozkręcona przez mój wczorajszy wpis o bólu dupy - to biegacz, który robi 10 km powyżej 40 min czyli ~85% dzisiejszych zawodników w Gdyni, którzy będą przeszkadzać prawdziwym biegaczom] .


Udział w tej wielkiej bitwie wezmą wczorajsi przyjaciele a dzisiejsi rywale:

Dominik "Wódkamaster"  VS    Jarosław "The Pyda"

niedziela, 9 listopada 2014

Ból dupy

"Główną przyczyną bólu dupy jest więź emocjonalna podmiotu z danym mu wyobrażeniem, np. dla kota będzie to ulubione miejsce na środku kanapy. Wystarczy naruszyć pożądany stan wynikający z tej więzi (na przykład usiąść na kanapie), aby rozpoczął się ból dupy; i to nie naszej, bo sofa jest wygodna, ale sierściucha." - źródło Nonsenopedia.


W ostatnich dwóch miesiącach przez polski internet biegowy przetoczyły się dwie fale dyskusji. Jedna dotyczyła bólu dupy spowodowanego przez czarnoskórych biegaczy, którzy zgarniają naszej narodowej elicie trofea za zwycięstwo. Nie będę miał nic do dodania w tym temacie. Przynajmniej do momentu kiedy Kenijczycy nie wyjedzą mi całego sękacza i babki ziemniaczanej na Maratonie Wigry ;)

piątek, 7 listopada 2014

Przebiegnij 80 km dookoła Trójmiasta

W kwietniu tego roku Jarek, Dominik, Michał i ja przebiegliśmy 80 kilometrów dookoła Trójmiasta. Relację z tego koleżeńskiego biegu opisałem tutaj. Pierwsze myśli, które po pokonaniu tego dystansu zakiełkowały w naszych głowach brzmiały: "Trzeba to powtórzyć!"

Precyzując - trzeba to powtórzyć, ale w większym gronie. Zaprosić wszystkich, którzy załapali bakcyla biegania i pragną czegoś więcej niż udeptywanie chodników dookoła osiedla. Ale także tych, od których można się uczyć, którzy biegli 30 godzin po Beskidzie Niskim, noc, dzień i noc...

Najlepsza pizza w 3city jest na stacji benzynowej

 

Piszę to całkiem bezinteresownie, choć tytuł brzmi jak kiepski product placement. Jak sam o tym usłyszałem to nie wierzyłem i zanosiłem się gromkim śmiechem, że chyba się komuś coś pomyliło. Ale pojechałem i sprawdziłem. A dziś wróciłem z żoną i znajomymi. I będę wracał. Bo najlepsza pizza w 3city jest na Szadółkach, jadąc do Otomina, na stacji benzynowej Moya. W biznesie często sukces odnosi ten kto łamie schemat. Wstawienie pieca opalanego drewnem i sprowadzanie składników z Włoch po to aby robić pizzę w kompleksie stacji benzynowej i warsztatu samochodowego pod Gdańskiem to jest złamanie schematu...

środa, 5 listopada 2014

Ktoś chętny na nocne bieganie?


Ktoś chętny na nocne bieganie? - tymi słowami Stasiu rozpoczął krótką ale intensywną dyskusję na forum. Rozważaliśmy wszystkie opcje jakie 30-kilkulatek może rozważyć. Na tapecie było bieganie po lesie w Jankowie, albo po poligonie z zahaczeniem o Michała, który biedny nie mógł niestety dołączyć, bo jechał na urodziny. Dominik chciał się wyłgać usypianiem dzieci, ale nie wytrzymał ciśnieninia i po pół godzinie napisał rozpaczliwe "Jesteście jeszcze?". Byliśmy.

wtorek, 4 listopada 2014

Kącik Biegowego Melomana: Smashing Pumpkins - Adore


"Nigdy nie bylem specjalnym zwolennikiem amerykańskiego grania, zawsze bardziej  fascynowała mnie Europa. Poza tym, nigdy nie bylem zwolennikiem nowej muzyki, rzadko kiedy biegłem do sklepu, żeby kupić nowe wydawnictwo, zazwyczaj czekałem dość długo, słuchałem wielu opinii, ewentualnie dopiero potem interesowałem się wybranymi pozycjami.

Zupełnie omijały mnie wszelki mody... może z szacunku dla historii. Gdy zacząłem słuchać muzyki, szybko zorientowałem się jak wiele pięknych i wartościowych płyt powstało w przeszłości, i że nimi należy się zainteresować w pierwszej kolejności. Ale nawet gdybym  poznawał po jednej nowej płycie na dzień to i tak życia by nie starczyło na wszystkie. Wiele  zależy wiec od przypadku, od szczególnych splotów wydarzeń, czasem jeden trafiony utwór wystarczy, aby pokochać zespół obok którego wcześniej przechodziło się obojętnie. Ważne -  aby taki utwór usłyszeć.

Dla mnie kluczem do Smashing Pumpkins była kompozycja For Martha z Adore. Choć o zespół ocierałem się wielokrotnie i niby dobrze wiedziałem czego  mogę oczekiwać po neurotycznym Billim Corganie, skośnookim Jamesie Iha oraz gniewnie  urokliwej D’Arcy Wretzky, jednak pamiętnej nocy gdy usłyszałem po raz pierwszy For Martha, zadałem sobie kilkakrotnie i z niedowierzaniem pytanie "To jest Smashing  Pumpkins???" Moje wyobrażenia o Pumpkinsach uległy wtedy gwałtownej rewizji, a niedługo potem poznana płyta Adore idealnie je wypełniła. Corgan i spółka przyciągnęli mnie do siebie proponując coś jakby odświeżoną wersje art-rocka, z wieloma elementami cechującymi ten styl. Pokazali mi swą intelektualna stronę, muzykę pełną melodyki, dynamicznych zmian, muzykę  psychodeliczna, z przejmującym, wysokim wokalem i przede wszystkim muzykę nieprzewidywalna."

niedziela, 2 listopada 2014

W poszukiwaniu smaku słynnej zupy dyniowej z Łemkowyny

Nie zjadłem jej na 40-tym km biegu. To był mój największy błąd. Dwie godziny temu mówili o tej zupie w TVP1. Piszą o niej w każdej relacji z Łemkowyny. Pozostaje mi tylko zapisać się na przyszły rok licząc, że nie zmieni się karta menu w Puławach Górnych. Albo spróbować znaleźć ten smak samodzielnie i zaprosić na degustację tych co tam biegli i zupy nie odmówili.


Dynię dostałem od moich rodziców. Piękna, duża, pomarańczowa, z własnego ogródka, nie widziała w swoim życiu ani grama nawozu czy innej chemii.