wtorek, 23 grudnia 2014

O tym jak doświadczyć biegania po bieżni mechanicznej bez bieżni


Zaczęło się niewinnie. Robiłem właśnie wigilijną kapustę z grzybami kiedy napisał do mnie Staszek z pytaniem, czy nie chcę pobiec z nim 20 km w dowolne miejsce i o dowolnej godzinie, oby po 20-tej, bo odprowadza żonę na pendolino do Olsztyna. Wydaje mi się, że pendolino nie jeździ do Olsztyna, ale od kilku dni każdy pociąg w Polsce to pendolino. A jak nie pendolino, a jeździ po szynach to tramwaj. A jeżeli jest dziwne, ale nie jeździ po szynach, to znaczy, że jesteś w Gdyni i to jest trolejbus.

Skoro miejsce mogło być dowolne, to zmniejszyłem power pod kapustą na trójkę i wybiegłem do Stasia aby pobiec sobie do centrum Gdańska i z powrotem. Ot takie 15 km wieczorkiem. Pierwsze 8 km biegło się fajnie, lekko z górki, świat mijał nasze oczy w normalnym tempie. Biegając wieczorami po dziwnych dzielnicach czuję się wyjątkowo w porządku i spokojnie bo:
  • każdy żulek i dresik uważa sportowca za swojego
  • świat mija mnie szybciej niż na bieżni stacjonarnej
  • chyba nikt nie podjąłby próby pościgu 
  • był ze mną strażak Stasiu
Są też minusy, a w sumie jeden główny minus:
  • znikasz poza horyzont szybciej niż mijana panna zdąży pomyśleć, że jesteś fajny
Dobiegliśmy do centrum. Przez chwilę nawet pomyślałem, że zrobimy rundę honorową po Długiej, strzelimy fotę z Mikołajem na insta i polecimy do domu. 

Ale... nie dobiegliśmy do Długiej. Zostaliśmy w Szafie. Pierwszy sok był chyba jabłkowy. Wszedł raz dwa, bo się chciało pić, jak zwykle na pierwszym bufecie. Druga kolejka, to już delektowanie się smakiem buraków (Stasiu) i pomarańczy (ja). Trzecia to ponownie buraki i coca-cola. 


Kilkanaście minut przed północą ruszyliśmy do domu. Najkrótszą trasą. Niestety każda wybrana prowadziłaby pod górkę. 34 promile pod górkę. Ja wiem, że niektórzy ultrasi na 150 kilometrze doświadczają halucynacji, albo po 80 km wydaje im się, że muszą biec, bo biegnąc odpoczywają a idąc się męczą. Staszek i ja też czegoś doświadczyliśmy:

Zbiegasz w dół Gdańska - jesteś trzeźwy. Wracasz pod górę do domu - już jesteś pijany. Dziwny ten Gdańsk:P BTW jak ktoś chce zobaczyć, czemu kiepsko biega się na bieżni, proponuje kilka kilometrów biegu, następnie kilka browarów i kilka kilometrów biegu. Te drugie kilka kilometrów biegu będzie jak na bieżni - świat stoi w miejscu:P
-Staszek

Dokładnie to uczucie tak wyglądało, Przebierasz nogami a świat stoi w miejscu. Wydaje Ci się, że masz naprawdę dobrą kadencję, ale krajobraz przed oczami zmienia się tak leniwie, że z niepokojem spoglądasz pod nogi czy czasem nie biegniesz po bieżni mechanicznej. A tempo wcale nie było słabe, bo lecieliśmy w okolicach 6:00 min/km pod górkę i niemal 5:00 min/km po płaskim. 

Jutro Staszek chce zrobić treningowe 30 km. Mam nadzieję, że nie spodobał mu się za bardzo symulator bieżni :)

3 komentarze:

Podobne wpisy