niedziela, 14 września 2014

Run around the Stogi


Po roku od ostatniego biegu Westerplatte, w którym brałem czynny udział zapamiętałem wyłącznie to, że na Targu Węglowym pas mety był tak krótki i tak obstawiony, że moje dzieci nie były w stanie wogóle zobaczyć mojego finiszu, nie mówiąc nawet o przebiegnięciu mety w trójkę.

Na tegoroczny bieg nawet się nie zapisałem. Jednak zostałem wmanewrowany w udział bierny. Dominik i Michał z Tricity Ultra zapisali się na bieg, ale chcieli wpasować go w nasz cykl "maraton+ w każdym miesiącu". Na początku miało to tak wyglądać, że biegniemy z domów, potem 10km i powrót także z buta. Jednak trochę żal nam było czasu, w końcu każdy z nas ma żony, dzieci, pracę i bieganie musi być puzzlem idealnie wpasowujacym się w pozostałe sfery życia. Jeżeli wstajemy rano i rozpoczynamy biegi o 5 rano to naprawdę nie dlatego, że to jest fajne, ale dlatego, że mamy szansę wrócić o rozsądnej godzinie i bez straty dnia zająć się dziećmi w weekend. Jeżeli biegamy późnym wieczorem to także nie dlatego aby zobaczyć w świetle czołówek świecące oczy lisa, ale po prostu dopiero wtedy po dniu pełnym obowiązków jest na to czas. Dzisiejszy "puzzel" wykombinowalismy ostatecznie tak, że spotykamy się o 7 rano, jedziemy autem na Westerplatte, tam biegamy ile wlezie do startu biegu, chłopaki z pakietami biegną dychę i wracamy od razu do domu samochodem.


Niestety według info ze strony organizatorów oraz lokalnych portali wynikało, że droga na westerplatte będzie zamknięta. Trochę to dziwne, że każdy, zarówno uczestnicy jak kibice nie mieli jak na własną rękę inaczej niż autobusami spod stadionu żużlowego dostać się na bieg. Otwarcie drogi po 2h od rozpoczęcia biegu też nie było rozwiązaniem, które mi się uśmiechało. Po krótkiej analizie trasy biegu i google maps okazało się, że bez problemu można było podjechać na westerplatte drogą od strony Twierdy Wisłoujście.

Tak też uczyniliśmy i kilkanaście minut przed ósmą biegłeśmy już z plecakami, wodą/ciastkiem Grażki/kompotem teściowej/porzeczkowymi żelkami trasą biegu. Na rondzie skręcilismy w stronę Stogów, dobieglismy do morza, chwilę pobrodzilismy po miękkim piasku i odbilismy lasem w stronę kanału Wisły. Stamtąd już prostą drogą ponownie na Westerplatte. Razem wyszło 25 km łącznie w nieco ponad 2,5 godziny. Przyjemna sobotnia przebieżka zakończona... piwem na Westerplatte.


Kiedy Michał i Dominik wystartowali w oficjalnym 9,7 kilometrowym 52 biegu Westerplatte ja... poszedłem na drugie piwo, nie zdążyłem go skończyć a na metę wpdał Wambua Mbitihi. Czarnoskóry. Polska tolerancja jest dosłownie kabaretowa. Nie wiem czy się śmiać czy płakać. "Jakby Cie ktoś tak przypalił to też byś tak zapierdalał" - to jednen z tekstów najlżejszego kalibru jakie padły z ust kibiców kiedy przebiegał przed nimi zwycięzca.


Obserwacja reszty wbiegającej stawki z pozycji kibica na mecie to naprawdę spora frajda. Co rusz znajoma twarz. O! Michał Mońka! O! Waldek Miś! O! Dominik po piwie i 35 km w nogach leci na 43 minuty! O! Biegacz z Północy i To Have Or To Run! Kamil dwa Tomki i połowa twarzy znanych z Parkruna.

Ja 52 biegu Westerplatte nie przebiegłem, medalu nie dostałem, mimo to czuję się jakbym brał w nim udział. Czas minął bardzo szybko, obserwując biegaczy wpadających na metę pomiędzy 35 a 40 minut czyli w czasach absolutnie dla mnie nieosiągalnych widziałem bardzo różne twarze, zarówno osoby z wyraźną nadwagą jak i panów po 60tce. To pokazuje tylko, jak wiele jest do poprawy i ile życiówek wciąż przede mną. Moje ledwie złamane 45 minut i to na tartanie na bieżni to absolutnie nic w porównaniu z tym co robią inni, i nie mam na myśli 20-latków z AWFu, ale wlasnie zwyczajnych ludzi, z rodziną, pracą i zapewne ograniczonym do minimum wolnym czasem. Ja tymczasem postanowiłem zostać ultrasem-cieniasem i na pograniczu limitu przeczołgać się bo Beskidach na Ultrałemkowynie 70km.


3 komentarze:

  1. Zamiast kompotu teściowej była zwykła woda, za to w różowym bidonie hello kitty córki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hello Kitty - już kiedyś poruszaliśmy ten temat na wybieganiu:P żałuję, że trzyma mnie kontuzja i nie mogłem być z Wami...

    OdpowiedzUsuń

Podobne wpisy