środa, 4 czerwca 2014

Deszczowy powrót z pracy czyli niebezpieczeństwa logistyki biegacza

Po dłuższej przerwie postanowiłem zabrać ze sobą do pracy zapasowy letni zestaw biegowy czyli buty, szorty i plecak. Zabrać tylko po to aby był na wszelki wypadek, jak któregoś dnia pomyślę o tym aby wrócić biegiem.

Pokusa była jednak zbyt silna aby zostawiać ją na któryś tam dzień. Czułem się mniej więcej tak jakbym kupił sobie zimne piwo w gorący letni wieczór. Nie sposób tylko na nie patrzeć ;) Jedynym problemem było to, że ja dziś odbierałem dzieci z przedszkola/szkoły. No ale to przecież banał. Biegnę do przedszkola, odbieram młodszą córkę, potem razem spacerujemy do szkoły odebrać starszą. Elementarz logistyki biegacza.

Obliczyłem szybko ile potrzebuję czasu aby zmieścić się w limitach i ruszyłem. Po wczorajszej 20-stce nogi były jednak trochę przyciężkie i pokonywałem checkpointy bez bezpiecznego marginesu, ale pod kontrolą. Niemal obyło sie bez historii gdyby nie to, że na siódmym kilometrze, trzy kilometry przed przedszkolem zachmurzylo się, zawiało i lunęło. Okej - pomyślałem, dla mnie to nie problem, bieganie w deszczu jest nawet romantyczne ;) ale jak ja z czteroletnim szkrabem bez parasola przejdę półtora kilometra w ulewie? Limit czasu na wyczerpaniu. Szkołę zamykają raczej punktualnie więc opcji na przeczekanie nie ma...

I wtedy uruchomiwszy całą dostępną moc zaklinania rzeczywistości spotkałem przed przedszkolem Biegową Fotkę, która po prostu zawiozła mnie z młodszą córką pod szkołę. Mimo, że wyglądałem jakbym wyszedł spod Niagary. Obiecałem, że podziękuję na blogu - dziękuję!

Świat został uratowany. Rodzina cała i częściowo sucha. Z pełnymi brzuszkami czekamy na Grazię ;)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobne wpisy