czwartek, 1 maja 2014

Ultra jest dla każdego


Jesteśmy 5 dni po naszym TriCity Ultra 80K. Chciałbym opisać swój aktualny stan fizyczny i psychiczny po przebiegnięciu drugiego ultra w życiu. Niedługo może to stać się chlebem powszednim i mogę już nie odczuwać tego co czuję teraz, dlatego warto zamknąć w słowa tę ulotną chwilę.

1. Stan fizyczny

Trochę jeszcze wody w Wiśle upłynie zanim pokażę swoje najgorsze zdjęcia jakie mam. Pamiętajcie, że 2 lata temu ważyłem 130 kg. Nie byłem w stanie zawiązać butów bez przewrócenia się na bok. Wchodziłem na trzecie piętro schodami na raty. A jak poszedłem testowo biegać, to po 300 metrach chciałem dzwonić pod 112.

W środę, odbierając pół dnia wiadomości z gratulacjami po wpisie na nasz temat na trojmiasto.pl http://aktywne.trojmiasto.pl/Czworka-smialkow-obiegla-Trojmiasto-n79278.html nie wierzyłem, że ten świat mojej fizyczności sprzed 2 lat był światem prawdziwym. Ale tak naprawdę nie zmieniło się NIC niewyobrażalnego. Ten "ja" 2 lata temu i ten "ja" teraz to dokładnie ta sama osoba, z jedyną mała różnicą. Tą różnicą są małe, drobne kamyczki konsekwencji. Motywacje były różne, ale każda z nich powodowała wyjście na kolejny trening. Choć trening to jest złe słowo - to nie są treningi - to są wyjścia na sprawianie sobie przyjemności. Wracając do głównego wątku - dwa lata temu stan mojej fizyczności nie pozwalał myśleć mi o starcie w parkrunie, mimo tego, że nie ma tam quada z napisem "koniec wyścigu". Cztery dni temu przebiegłem 80 km ale jestem baaardzo daleki od traktowania tego jako coś niezwykłego. Jestem na 100% pewny, że moim znajomi z endomondo: Marcin, Robert, Mariusz, Kamil, Łukasz, Piotr, Rafał, Tomek... i cały szereg Pań, których nie wymienię ze względu na to, że nie wiem w jakiej kolejności - każdy z Was bez większego problemu przebiegłby z nami bieg ultra!

Tak, to prawda, że po 60-tym kilometrze cierpiałem, miałem dwa gigantyczne odciski na stopach, z chłopakami porozumiewałem się jak neandertalczyk, całe plecy miałem otarte od plecaka a na 70-tym kilometrze dosłownie dostałem gorączki (która trzymała mnie kolejne 12h), przestałem przyjmować wodę, miałem odruchy wymiotne - ale czytając jakiekolwiek książki Jurka czy Karnazesa - tak właśnie się zdarza. Co prawda im raczej po 150 km i więcej, ale tak to jest. Musi trochę boleć.

2. Stan psychiczny

Euforia była. Mniej więcej taka sama jak wtedy kiedy pierwszy raz wystartowałem w jakichkolwiek zawodach, przebiegłem pierwsze 10 km, czy pierwszy maraton. Taka sama - to znaczy nic kompletnie się nie zmieniło. Po prostu pokonana została jakaś tam granica a życie toczy się dalej. Nie jestem "śmiałkiem" ani nie zasługuje na szacunek większy niż ktokolwiek inny. 80 kilometrów nie przebiegną wyłącznie Ci, którzy nie wstaną z kanapy. Każdy inny uczyni to bez problemu.



1 komentarz:

Podobne wpisy